Ile Cię trzeba dotknąć razy,
By się prawdziwie oparzyć?
Ile słów zaszczepić w sercu
By stanąć na szczęścia kobiercu ?
Ile wypić i łez przelać
By przyszłości się już nie bać ?
Ile jeszcze westchnę razy
Nim znikną przeszłe obrazy ?
Ile spojrzeń w głąb Twej duszy
Nim kompletnie mnie wysuszy?
Ile jeszcze obaw będzie
Nim przebudzi mnie zaklęcie?
Zagubiłem się kompletnie, przyznam szczerze.
Wartości zbladły – chyba już w nic nie wierze.
Gdzie mam iść, co mam począć i jak robić?
Kiedy w środku myśli chcą się pobić.
Wstać na nogi, podnieść się – to nie takie proste
Zwiędłe serce ot tak sobie samo nie odrośnie…
Kiedyś było inaczej, panował porządek
Wyhodowana miłość gorąca jak wrzątek,
Której nie straszny najzimniejszy lód.
A teraz… chaos, w oczekiwaniu na cud.
Najzwyczajniej w świecie nie wiem…
Nie mam recepty na siebie.
Przeklęty los wszczął tą kłótnie.
A ja tylko czekam kiedy ten film się utnie…